To że wybory korespondencyjne były skazane na porażkę, wiadome było od początku. Nie przeszkadzało to jednak Jackowi Sasinowi w ogłaszaniu sukcesu już na początku kwietnia – wtedy w mediach zapewniał, że „PKW już drukuje karty do głosowania”.
Karty miała drukować Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, która zleciła to prywatnej drukarni. Dzisiaj Jacek Sasin odcina się od porażki, jaką okazały się być desperackie próby zorganizowania wyborów.
Do dzisiaj nie wiadomo, ile przeznaczono na wydrukowanie kart do głosowania, które nie zostaną wykorzystane. Należy też podkreślić, że były one drukowane bez żadnej podstawy prawnej – ustawa, która wprowadziłaby wybory korespondencyjne nie zakończyła wówczas drogi legislacyjnej.
Takie trwonienie publicznych pieniędzy jest skrajnie niegospodarne, ale w tym przypadku również niezgodne z prawem. Nie mamy wątpliwości, że Jacek Sasin powinien za to odpowiedzieć – i to przed Trybunałem Stanu.
Ministrowi zależało, aby już jutro Polacy zakreślili na karcie wyborczej odpowiednią kratkę. Paradoksalnie jednak to właśnie on już niedługo trafi za kratki. Rozliczymy!