Świat stoi przed widmem katastrofy klimatycznej. Jedynym sposobem na zapobieżenie jej jest redukcja emisji gazów cieplarnianych do zera netto. Polska jest w trudniejszym położeniu od innych krajów, gdyż prawie cała energetyka naszego kraju opiera się na paliwach kopalnych.
Jakie są inne, nieemisyjne alternatywy? W naszym położeniu na mapie jest do wyboru fotowoltaika, energetyka wiatrowa i jądrowa.
Warto poświęcić tej ostatniej nieco uwagi, choćby ze względu na to, że Michał Sołowow stara się o wybudowanie elektrowni tego typu dla swojej firmy Synthos.
Według raportów International Panel on Climate Change, komórki ONZ, budowa nowych elektrowni jądrowych jest niezbędna do zahamowania globalnego ocieplenia. Raporty tej organizacji stanowią kompilację obecnych badań, stanowią głos światowego środowiska naukowego.
Elektrownie jądrowe to najstabilniejsze znane nam źródło energii na skalę przemysłową. Według danych Departamentu Energii USA, średnia moc dla tego typu energetyki to 94% znamionowej. Dla elektrowni wiatrowych jest to 35%, zaś dla słonecznych – 25%. Często przeciwnicy poruszają wątek odpadów. Nie stanowią one jednak aż tak dużego problemu, jakby się mogło wydawać. Wszystkie odpady wyprodukowane przez komercjalne elektrownie od zarania dziejów przemysłu jądrowego zmieściłyby się na stadionie piłkarskim. Wydaje się, że to dużo, ale elektrownie węglowe produkują taką ilość w godzinę.
Innym argumentem przytaczanym przez organizacje przeciwatomowe to ryzyko awarii. Często przywoływane są tu trzy konkretne przypadki: katastrofa w Czarnobylu, w Fukushimie i awaria na Three Miles Island. Warto jednak wiedzieć, że w dwóch ostatnich nikt nie ucierpiał na skutek promieniowania. Zdarzenia z Fukushimy nie nastąpiłyby, gdyby nie trzęsienie ziemi skutkujące tsunami. Katastrofa z Czarnobyla była zaś skutkiem tak wielu zaniechań, błędów i braku kultury technicznej, jakie mogły być możliwe tylko w kraju takim, jak ZSRR, jest obecnie nie do powtórzenia.
Faktem jest, że budowa elektrowni jądrowych dużo kosztuje.Owszem, jednak warto wiedzieć, że jest to inwestycja na lata. Większość amerykańskich elektrowni po osiągnięciu planowanych 40 lat eksploatacji uzyskało zezwolenie na pracę przez następne 20 lat, a eksperci twierdzą, że nie ma przeszkód, żeby pracowały jeszcze dłużej, na przykład 80 lat. Warto to porównać z okresem działania ogniw fotowoltaicznych – ok. 20-25 lat, podobnie turbiny wiatrowe.
Elektrownie jądrowe mogą pracować w obecnym systemie tak samo dobrze, jak obecne węglowe. Budowa rozproszonych źródeł w postaci fotowoltaiki i wiatraków wymaga jednak dostosowania Krajowego Systemu Elektroenergetycznego i znacznych nakładów na jego modernizację. Warto też zaznaczyć, że ze względu na zmienny charakter tych źródeł mocy sieć musi być przygotowana na ok. 3 razy większe od średniej przepływy prądu (i 9 razy większe straty)
Elektrownie jądrowe mogą być wykorzystywane jako tzw. baza systemu energetycznego. Takie zastosowanie można zaobserwować we Francji, w Szwecji, w Wielkiej Brytanii – krajach, które mają bardzo niskie emisje dwutlenku węgla. Funkcjonują tam w duecie z odnawialnymi źródłami energii i wzajemnie się uzupełniają. W Niemczech w tym celu używane są elektrownie gazowe, jednak mimo różnych zalet nadal emitują ok. połowę CO₂ emitowanego przez elektrownie węglowe.
Powszechny jest mit, że w Polsce nie ma firm, które byłyby w stanie brać udział w budowie takiej elektrowni. Tymczasem 70 polskich firm brało udział w ciągu ostatnich 10 lat w budowach elektrowni jądrowych na świecie. Szacunki potencjalnych wykonawców inwestycji za czasów rządu Donalda Tuska mówiły o od 50 do 70% zleceń prowadzonych przez krajowe podmioty.
Inne mylne przekonania to przeświadczenie o tym, że w naszym kraju nie ma paliwa do reaktorów. Tymczasem wstępne szacunki wskazują, że na Podlasiu znajduje się ok. 100 tys. ton konwencjonalnych złóż uranu, a na Dolnym Śląsku dostępne jest 144 tys. ton w pokładach miedzi. Odpowiada to ilości energii elektrycznej produkowanej przez 900 lat przez blok jądrowy o mocy 1000 MW.
Wiele osób twierdziło, że budowa elektrowni w Żarnowcu była niebezpieczna. Straszono wtedy „powtórką z Czarnobyla”, niestarannością wykonania, niespełnianiem zachodnich norm. Większość z tych argumentów była błędna – konstrukcja reaktora była zupełnie innego typu, jakość prowadzenia robót nie była przedmiotem krytyki zagranicznych instytucji, zaś do projektu można było jeszcze wnieść poprawki podwyższające jej bezpieczeństwa.
Niestety, populizm i bieżące problemy finansowe przysłoniły korzyści wynikające z budowy przemysłu jądrowego w Polsce, co poskutkowało zaprzepaszczeniem szansy na modernizację i dekarbonizację krajowej energetyki. Ale zawsze można to zmienić. Co prawda budowana przez Synthos elektrownia, jeśli oczywiście powstanie, będzie zaspokajać tylko potrzeby energetyczne firmy, jednak może stanowić przetarcie szlaku dla dalszego rozwoju tej dziedziny w naszym kraju, a przy tym być prekursorem na skalę europejską.