To, że Mateusz Morawiecki jest kłamcą jakich mało wiedzieliśmy od dawna. Jednak ostatnimi czasy, jego bezczelność w robieniu z Polaków idiotów przekracza już wszelkie granice.
„Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii i to jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jego bać.” Tak Pan Premier mówił do nas na początku lipca, gdy reelekcja Andrzeja Dudy wisiała na włosku.
Tym czasem, w sobotę odnotowaliśmy rekord zakażeń – aż 658 jednego dnia. Ostentacyjne lekceważenie pandemii przez władze publiczne doprowadziło do sytuacji, gdzie zwykli Polacy w zasadzie zapomnieli już o istnieniu COVID-19. Dopiero po tym rekordzie, Morawiecki zaczął mówić pod nosem: „kryzys gospodarczy dopiero się rozpoczyna. Koronawirus się jeszcze nie skończył.”
A przecież codziennie umierają wśród nas ludzie. Jeśli nie wygasimy zakażeń do jesieni, znajdziemy się w sytuacji połączonych epidemii koronawirusa oraz grypy. Wówczas, do przychodni będą zgłaszać się dziesiątki tysięcy ludzi z grypopodobnymi objawami, wśród których część stanowić będą chorzy na COVID.
Punkty pomocy medycznej na nowo staną się ogniskami zakażeń, a nasz niedofinansowany system ochrony zdrowia znajdzie się na krawędzi załamania. Ciekawe, na co zdadzą się wówczas maseczki załatwione u instruktora narciarstwa, albo wirtualne respiratory Szumowskiego.
Myślicie, że ich to obchodzi? To źle myślicie. PiS interesuje tylko zwycięstwo w wyborach. A przecież dopiero co wygrali. Chcieli by seniorzy poszli tłumnie do wyborów – osiągnęli swój celi. Teraz mają wolne na najbliższe 3 lata.
Oni wygrali, a Polska przegrywa. Każdego dnia coraz bardziej.