Nikogo nie trzeba przekonywać, że Polska jest świeckim państwem tylko w teorii. W publicznych szkołach odbywają się przedstawienia religijne, święta patronów obchodzone są na mszach, otwarcie państwowych obiektów wiąże się z ich poświęceniem przez duchownego, a w uzasadnieniu ustawy o zakazie handlu w niedzielę cytowany był…Jan Paweł II.
O silnym sojuszu tronu z ołtarzem świadczy to, że osoby sprawujące funkcje publiczne nie tylko uczestniczą w mszach świętych w ramach pełnienia urzędu, ale również biorą w nich aktywny udział, wygłaszając kazania. W czerwcu z ambony na Jasnej Górze przemawiała minister rozwoju, Jadwiga Emilewicz. Dzisiaj jedna ze spółek skarbu państwa na swoim Twitterze wstawiła zdjęcia z mszy w intencji rolników, podczas której głos zabrał minister rolnictwa. Oczywiście nie ma nic złego w tym, że członkowie rządu są katolikami. Powinni jednak brać udział w obrzędach religijnych jako osoby prywatne, a nie jako przedstawiciele państwa.
Oprócz tego, wśród polityków, zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwości, panuje silne przekonanie, że stworzenie obrazu prześladowanego Kościoła Katolickiego bardziej zmobilizuje ich elektorat. To przecież Jarosław Kaczyński mówił, że „Kto podnosi rękę na Kościół, chce go zniszczyć, ten podnosi rękę na Polskę”. Niedawno resort sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry uznał, że „Chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą na świecie, a liczba ataków rośnie z roku na rok”.
Nie bez znaczenia pozostaje też aspekt finansowy – z roku na roku rosną wydatki państwa na Fundusz Kościelny. W 2019 roku wyniósł on 171 mln zł. Podkreślenia wymaga również, że państwo utrzymuje hierarchów kościelnych, i tak żyjących już ponad miarę. Za przykład może służyć tu arcybiskup Głódź, który oprócz emerytury wojskowej w wysokości kilkunastu tysięcy złotych, mieszka w ogromnej posiadłości, a wszystkie jego wydatki są w zasadzie finansowane przez państwo. Jednocześnie jest on, jak wielu innych hierarchów kościelnych, zamieszany w wiele spraw związanych z ukrywaniem księży-pedofilów.
Czas więc, by nastąpił prawdziwy rozdział kościoła od państwa, gdzie ministrowie zajmują się swoimi obowiązkami, a nie kazaniami, gdzie szkoła służy do kształcenia, a nie wpajania wartości jednej religii, a ukrywanie przestępców wiąże się z konsekwencjami.