Sasin, oddaj pieniądze!

„Jacek Sasin ukradł 70 milionów na zorganizowanie wyborów, które się nie odbyły i nie poniósł za to żadnych konsekwencji”

W ostatnich miesiącach powyższe zdanie oraz jego wariacje stały się bardzo popularne w polskim internecie – i bardzo dobrze, bo przypomina się w ten sposób o łamaniu prawa przez PiS. Należy jednak pamiętać, że jakkolwiek niekompetentny jest Jacek Sasin, to jego przełożony zlecił mu nielegalne organizowanie wyborów w maju. Z pewnością osobą decyzyjną w tym przypadku był prezes Kaczyński, który jednak nie był wtedy jeszcze w rządzie i nie odpowie za to. Co innego premier Mateusz Morawiecki, który swoim podpisem przydzielił Sasinowi to zadanie, co, jak niedawno niedawno orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny, jest złamaniem konstytucji.

Chciałoby się powiedzieć: nic nowego. Sąd w uzasadnieniu stwierdza, że wybory korespondencyjne nie spełniają przymiotników wymienionych w art. 127 ust.1 Konstytucji czyli powszechności, równości, bezpośredności i tajności. Znając sposoby działania Prawa i Sprawiedliwości, mieliśmy pełne prawo obawiać się o ich intencje. Przytaczanie przez rządzących sposobu działania tego mechanizmu w innych krajach czy regionach, gdzie funkcjonuje on od kilkudziesięciu lat, a nie jest wprowadzany miesiąc przed wyborami, tylko pogłębiało ich kompromitacje.

Kolejną kwestią, która powinna być oczywistością, ale od 5 lat nią nie jest, to złamanie art. 7 ustawy zasadniczej: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.”. Rząd w czasie pandemii niejednokrotnie działał nielegalnie, (np. wprowadzając obostrzenia dla obywateli w drodze rozporządzeń), co było uzasadniane wtedy walką z epidemią. Jednak kwestia wyborów prezydenckich była czysto polityczna i nie miała na celu zadbanie o dobro obywateli, a jedynie zysk PiSu.

Wreszcie, decyzja premiera Morawieckiego nie tylko złamała konstytucję, ale również Kodeks Wyborczy. Można powiedzieć, że był to pierwszy tak znaczący zamach PiSu na wolne wybory. Wcześniejsze były zgodne z prawem, choć pod pewnymi względami nieuczciwe, np. poprzez działalność propagandową TVP. Odebranie uprawnień Państwowej Komisji Wyborczej otworzyło drogę do przyznania marszałek Witek prawa do organizacji wyborów — co było oczywiście nielegalne.

Tego ataku na demokrację udało się w maju uniknąć dzięki legalnej obstrukcji Senatu i osobistemu poświęceniu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. W przeprowadzonych 28 czerwca wyborach kandydat Koalicji Obywatelskiej, Rafał Trzaskowski, zdołał uzyskać ponad 10 milionów głosów – 3. najwyższy wynik w historii wyborów prezydenckich. Można cieszyć się z tego, że do głosowania w maju ostatecznie nie doszło, niepokojące jednak jest fakt tego, że miało miejsce złamanie prawa. PiS miał do dyspozycji proste, legalne rozwiązania, jak wprowadzenie stanu wyjątkowego.

➡️Tego jednak rząd chciał uniknąć, bo istniała możliwość, że wtedy obywatele ubiegaliby się o się odszkodowań od władz. PiS chce uniknąć wszelkiej odpowiedzialności za działania w czasie pandemii, czego wyrazem jest także tzw. ustawa „Bezkarność+”, znosząca odpowiedzialność karną za przestępstwa popełnione przez urzędników w związku ze zwalczaniem pandemii, jeśli ich działanie było motywowane interesem społecznym. Nie trudno zgadnąć, że przejęte przez PiS sądy uznają większość ich działań za właśnie takie, bez znaczenia, jak niekompetentne i mające na celu wyłącznie zysk polityczny by one nie były. Przez sprzeciw, co może dziwić, koalicjantów PiSu, ustawa została wycofana z obrad. Jednak w obliczu osiągnięcia porozumienia w rządzie nietrudno założyć, że wróci ona w takiej czy innej formie, napisana tak, aby pozwolić na uniknięcie odpowiedzialności przez władze.

Wtedy będziemy mogli z pełnym przekonaniem mówić: w Polsce można łamać prawo i nie ponosić za to żadnych konsekwencji.

Filip Surmacz

NAPISZ DO NAS

Masz pytanie lub komentarz? Czekamy na Twoją wiadomość!

Wysyłanie

©2024 .Nowoczesna Wszelkie prawa zastrzeżone

Zaloguj się używając swojego loginu i hasła

Nie pamiętasz hasła ?