Jaka powinna być przyszłość opozycji?

Polskie społeczeństwo roku 2020 jest niezwykle podzielone, chyba najbardziej od czasów przedwojennych. Widać coraz więcej gniewu w przestrzeni publicznej. Może się wydawać, że niemożliwe jest obecnie rozszerzenie elektoratu opozycji, ale jest to złudne. Obecne rządy marginalizują wiele grup społecznych, inne są przez nie wspierane i boją się możliwych konsekwencji zmiany władzy.

Warto wyróżnić dwa rodzaje panującego gniewu – konstruktywny i destruktywny. Gniew konstruktywny udziela się wśród porzuconych przez władze grupach społecznych. Na przestrzeni ostatnich lat byli to, na przykład, nauczyciele, pracownicy ochrony zdrowia, osoby przejmujące się ekologią, mniejszości seksualne. Grupy te walczą o rozwiązanie problemów, które ich dotyczą, i są sfrustrowane zaniechaniami władz. Drugi rodzaj – destruktywny – opiera się na nienawiści względem innych grup społecznych. Występuje on u zwolenników każdej opcji politycznej – prawicowców wkurzają imigranci, feministki, LBGT, po drugiej stronie barykady są zaś osoby, które narzekają na wyborców PiS, że „sprzedali się za 500+”, że są niewykształceni, są patologią czy inne w ten deseń.

To nie jest tak, że wszystkich głosujących na Zjednoczoną Prawicę interesuje retoryka ultrakonserwatywna. Część popiera ich, bo ma w tym interes ekonomiczny. Musimy to przyznać, mimo 30 lat liberalnej demokracji, nie znikła całkowicie bieda. To nie jest nienormalne, że ludzie, którym zaoferowano polepszenie ich sytuacji głosują za rządem. Do tej grupy można zaliczyć czy to pobierających 500+, emerytów czy mieszkańców Polski wschodniej. Nie należy ich z tego powodu obrażać!

Trzeba im zaproponować coś potencjalnie lepszego niż rządzący. Nie oznacza to bynajmniej ścigania się na socjal z PiS! Po pierwsze nikt nie wybierze podróbki, jak ma do dyspozycji oryginał, po drugie nie jest to wiarygodne, po trzecie jest to destrukcyjne dla gospodarki i państwa. Postaramy się tu przedstawić potencjalne możliwości dla odbicia elektoratu PiS i zwiększenia poparcia przez partie liberalne.

Zacznijmy od sytuacji, która powinna być odpowiedzią na 500+ i prorodzinny socjal. Zamiast praktykować rozdawnictwo, należałoby zreformować system podatkowy – wysoka kwota wolna od podatku, likwidacja wielu stawek w VAT, przepisanie na nowo ustaw związanych z czterema głównymi podatkami, przekształcenie 500+ na ulgę podatkową o mniejszej wartości. Z jednej strony jest to oferta dla osób uboższych, prorodzinna, z drugiej na problemy osób prowadzących przedsiębiorstwa. Korzystne byłoby też przejęcie retoryki Konfederacji o „zmniejszaniu liczby ustaw” i upraszczaniu prawa. Warto byłoby jednak nie tylko zapowiedzieć to na miesiąc przed wyborami, ale zacząć przygotowywać dokładniejsze zarysy reformy wcześniej, żeby wyjść do wyborców z konkretami. Można tutaj uderzyć też w narrację, że będą oni mogli teraz otrzymać prawdziwą godność, a nie być zdani na łaskę rządu.

Innym aspektem polityki prorodzinnej powinien być program wsparcia rodzin z młodymi dziećmi, wliczając w to program budowy darmowych (bądź za niewielką opłatą) żłobków, zachęt do podejmowania pracy na pół etatu przez matki, czy inne programy aktywizacji zawodowej. Są to metody, które mają naukowo udowodnione w metaanalizach działanie, zarówno na dzietność, jak i na sytuację rodzin.

Należy wyjść z propozycjami prawdziwej reformy sądownictwa i pokazywać, że sądy po deformach Zjednoczonej Prawicy wcale nie działają lepiej ani szybciej. Począwszy od spraw organizacyjnych, przez ułatwienie wejścia absolwentom do zawodu. Bądźmy szczerzy, większość Polaków nie rozumie dokładnie, o co chodzi w sporze o TK, SN, KRS, czy innych aspektach reformy sądownictwa. Z przeprowadzonego dla Iusticii sondażu w czerwcu 2018 wynika, że tylko 25% naszych rodaków orientuje się w reformach przeprowadzanych przez rządy Zjednoczonej Prawicy. Nie należy stawiać akcentów na te trzy instytucje, bo do wyborców to nie przemówi.

Trzeba pamiętać o ochronie zdrowia. Nie należy przy tym ograniczyć się do poparcia postulatów rezydentów – pożądana jest całkowita reforma systemu opieki zdrowotnej w stronę większej liberalizacji. Możemy czerpać przykład z Niemiec czy z Singapuru i stworzyć ramy dla funkcjonowania kas chorych, w warunkach kontrolowanych przez państwo. Pozwoliłoby to pozyskać głosy zarówno jej pracowników, jak i wielu pacjentów.

Podobnie sytuacja ma się ze szkolnictwem – trzeba systemowej zmiany, nie tylko zwiększenia wydatków czy kosmetycznych zmian w postaci powrotu gimnazjów. To nie ich istnienie czy brak jest sednem problemów oświaty.

Ważnym elementem jest też nacisk na zagadnienia polityki energetycznej czy praw mniejszości seksualnych. Trzeba tu mówić o konkretnych rozwiązaniach, stanowić głos osób, których sercu to zagadnienie jest bliskie. W przeciwnym razie, nawet przy poglądach liberalnych, mogą głosować na Lewicę.

Należy też opracować gruntowną reformę emerytalną zapewniającą niepogorszenie się sytuacji obecnych emerytów. Przykładowo, można by postulować przywrócenie II filaru, z tym, że z gwarancją nietykalności środków zapisanym w Konstytucji. Przywróciłoby to wiarę odkładających w bezpieczeństwo ich środków a także zwiększyłoby pewność przyszłych wypłat emerytur większą, niż przy ZUSie.

Jeśli opozycja liberalna chce pozostać liberalną, a nie podróbką PiS czy Lewicy, powinna nie kopiować ich rozwiązań, tylko opracować własne, i zaadresować jak najwięcej grup społecznych. W ten sposób po pierwsze zyskuje wiarygodność, po drugie może pozyskać nowych wyborców, w tym głosujących wcześniej na PiS, po trzecie demotywuje tych, którzy i tak nie byliby skłonni na nią zagłosować.

Wybory są do wygrania, trzeba tylko dobrze się do nich przygotować.

NAPISZ DO NAS

Masz pytanie lub komentarz? Czekamy na Twoją wiadomość!

Wysyłanie

©2024 .Nowoczesna Wszelkie prawa zastrzeżone

Zaloguj się używając swojego loginu i hasła

Nie pamiętasz hasła ?