Energia atomowa jest jedną z najczystszych i najwydajniejszych form pozyskiwania energii. Jej rozwój jest także jedynym potencjalnym sposobem na dalsze ograniczanie emisji CO2. Niestety nie wszędzie na świecie bierze się pod uwagęracjonalną kalkulację.
Kilka dni temu, w Niemczech został wyłączony drugi blok reaktora w elektrowni w Philipsburgu. Elektrownia była odpowiedzialna za 2% produkcji energii dla całych Niemiec i mogła pracować jeszcze kilkanaście lat.
Dlaczego więc została zamknięta?
Otóż na fali globalnej histerii, po awarii elektrowni w Fukushimie (wywołanej uderzeniem fali tsunami) Niemcy zobowiązały się do wyłączenia wszystkich swoich reaktorów, do roku 2022. No to kilka faktów:
- Na świecie funkcjonuje 436 reaktorów jądrowych;
- Energetyka oparta na atomie odpowiada za 13% globalnej produkcji prądu;
- Złoża uranu wystarczą nam na od 200 do 300 lat eksploatacji;
- Przez ostatnich 20 lat miały miejsce tylko 3 awarie reaktorów, co czyni energetykęjądrową najbezpieczniejszym źródłem energii znanym ludzkości.
Powstaje pytanie, skąd bierze się w takim razie postawa ruchów „proekologicznych”, dążących do wyeliminowania atomu. A odpowiedź jest bardzo prosta – nie potrafiąsię przyznać do błędu.
Ruchy ekologiczne powstawały bowiem w Europie w latach 70, kiedy energetykąjądrową straszono mniej więcej tak, jak dzisiaj GMO. Tym samym zarówno Niemieccy Zieloni, jak i ich odpowiedniki w innych krajach, w znacznej mierze zbudowali swojąpozycję na strachu przed tą technologią pozyskiwania energii. Wiele osób boi sięatomu po dziś dzień – i to o ich głosy zabiegają często „zielone” ugrupowania polityczne. Nawet do tego stopnia, że wolą by ich kraj był zależny od węgla brunatnego i rosyjskiego gazu.
My nie boimy się postępu. Chcemy, by ludzkość mogła się rozwijać.