Błogosławieni Ci, którzy respiratora nie widzieli, a uwierzyli – albowiem tylko Oni dostaną nagrodę od Jarosława Kaczyńskiego.”
Śmieszne? Może i byłoby śmieszne, gdyby nie obrazowało rzeczywistości w której powoli się znajdujemy. Wzajemny wpływ Kościoła Katolickiego i Prawa i Sprawiedliwości jest znany wszystkim od lat – mimo to, wciąż zaskaują niezakamuflowane próby agitacji wyborczej, któreodbywają się w miejscach kultu.
Biskup Antoni Długosz na Jasnej Górze porównał Mateusza Morawieckiego i Łukasza Szumowskiego do noszących te same imiona ewangelistów. Minister Zdrowia został nawet nazwany „przedłużeniem czynów Jezusa”. Być może nie czytaliśmy zbyt dokładnie Biblii, ale nie było w niej chyba fragmentu o Jezusie, który wydaje 5 mln publicznych pieniędzy na bezużyteczne maseczki od znajomego…
Takie sytuacje nie są rzadkością, a im bliżej wyborów, tym ich więcej – w pewnej miejscowości w województwie podkarpackim ksiądz odprawiający mszę modlił się, „aby wszyscy głosowali na Andrzeja Dudę”. Niestety, taką postawą Kościół Katolicki oddala od siebie wielu wiernych, którzy nie przychodzą tam przecież po to, by słuchać nachalnego promowiania polityków Prawa i Sprawiedliwości. Szczególnie tych, którzy z prawem i sprawiedliwością mają niewiele wspólnego, a w każdym innym, demokratycznym kraju zostaliby już dawno zdymisjonowani.
Czy polski Kościół chce być jedynie tubą propagandową w rękach PiS? Jeśli tak, to czeka go nieciekawy los – podobny do losu kościoła w Irlandii. Nie bez powodu polskie kościoły pustoszeją w rekordowym tempie, a polska młodzież nie uczęszcza już do nich prawie wcale. Ten proces bardzo widoczny jest także w seminariach, gdzie nowych powołań jest kilka razy mniej niż jeszcze 20 lat temu.
Nie wiemy, jaką drogę obierze sobie kościół. Być może pokusa dobrych relacji z władzą i wiążących się z tym zysków okaże się zbyt silna, by hierarchowie zmienili swoje postępowanie. Na razie na to właśnie wygląda. A szkoda, bo katolicy w Polsce nie powinni musieć się wstydzić za swoich biskupów.